Są i oto obiecane niespodzianki ^^ A przynajmniej część z nich ;) Taki mały punkt zwrotny chociaż...dopiero wszystko się zaczyna ^^
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie haha XD
------------------------------------------------------
Boję się. To nie jest pierwszy raz, nie.
Podobno bardziej boimy się nieznanego, jednak ja boję się tego, co już znam.
Boję się, bo wiem, jak to boli.
Zagryzam wargę, spoglądając na wyświetlacz telefonu. Przyjechał po mnie. Nie chciałem tam iść, nie chciałem tego robić, lecz w tym zawodzie nie istnieje słowo nie. Byłem naiwny myśląc, że szef będzie się zamartwiał o swojego ulubieńca bardziej niż o innych. Powiedział „idź”, a ja nie mam wyjścia.
Ktoś kiedyś powiedział, że zawsze jest jakieś wyjście. Drugie drzwi, które otwieramy kiedy zamykamy drugie. Ale co jeśli za tymi drugimi drzwiami znajdziemy coś jeszcze gorszego?
Przyzwyczaiłem się do tego. Przyzwyczaiłem się do strachu, do bólu, do upokorzenia. Inni ludzie przyzwyczajają się do miłości. A potem ona powszechnieje. I znika. Dlaczego tak dzieje się tylko
z dobrymi rzeczami?
Nakładam kurtkę, drżącą dłonią przekręcając klucz w zamku. Schodzę wolno po schodach, przez okno na klatce schodowej widzę samochód mojego klienta. Waham się jeszcze chwilę zanim otworzę drzwi. Wychodzę.
Podchodzi do mnie. Przystojny, zadbany, bogaty.
- Cześć Minnie. – uśmiecha się, a mi coś przewraca się w żołądku.
- Dzień dobry. – odpowiadam, siląc się na normalny ton.
- Wsiadaj. – otwiera mi drzwi, gestem dłoni zapraszając do auta.
- Najpierw pieniądze. – mówię, przypominając sobie słowa mojego alfonsa.
- Jak nie będzie chciał ci zapłacić, zadzwonisz do mnie. Powiedz mu, że bez kasy nic nie będziesz robił.
- Ale…
- Coś ci nie pasuje? To nasz najlepszy klient!
- Ale powiedziałeś, że to zała…
- Milcz! – dłoń mojego szefa wylądowała na moim policzku. Nigdy mnie nie uderzył…
- Dostaniesz po skończonej robocie. – pewny siebie podnosi brodę i patrzy się na mnie
z wyższością.
- Chcę dostać zaległą wypłatę. Inaczej wracam do domu. – mówię, próbując brzmieć zdecydowanie.
- Chyba sobie kpisz. – podchodzi do mnie, łapiąc mój podbródek w swoją dłoń. Patrzy się na mnie, a na jego ustach wykwita złośliwy uśmieszek. – Taka ładna buźka… - kciukiem gładzi mnie po policzku, a ja mimowolnie wzdrygam się. – Szkoda by było ją zeszpecić…
O czym on mówi?! Odsuwam się od niego, w panice wystukując numer mojego alfonsa. Cyferki latają mi przed oczami, a dłonie drżą tak mocno, że nie mogę w nie trafić.
- Co robisz? – wyszarpuje telefon z mojej ręki, podchodząc do mnie. Blisko. Za blisko. Jego oczy błyszczą się, a ja wiem, że muszę uciekać, lecz nogi nie chcą mnie słuchać. Kiedy łapie mnie za włosy, wyszarpuję się, czując lekki ból wyrywanych kosmyków. Biegnę. Biegnę co chwila odwracając się do tyłu. Boję się, tak bardzo się boję. Nie wiem, czy to zmęczenie, czy strach, mam wrażenie, że śnię. Że uciekam, będąc ciągle w tym samym miejscu. Odwracam się do tyłu, a on jest tak blisko. Czerwony ze złości,
w rozpiętej koszuli. Krztuszę się własną śliną. Tak bardzo się boję…
Czuję jak coś ciągnie mnie do tyłu. Potem jest tylko ból.
Zagryzam wargę, spoglądając na wyświetlacz telefonu. Przyjechał po mnie. Nie chciałem tam iść, nie chciałem tego robić, lecz w tym zawodzie nie istnieje słowo nie. Byłem naiwny myśląc, że szef będzie się zamartwiał o swojego ulubieńca bardziej niż o innych. Powiedział „idź”, a ja nie mam wyjścia.
Ktoś kiedyś powiedział, że zawsze jest jakieś wyjście. Drugie drzwi, które otwieramy kiedy zamykamy drugie. Ale co jeśli za tymi drugimi drzwiami znajdziemy coś jeszcze gorszego?
Przyzwyczaiłem się do tego. Przyzwyczaiłem się do strachu, do bólu, do upokorzenia. Inni ludzie przyzwyczajają się do miłości. A potem ona powszechnieje. I znika. Dlaczego tak dzieje się tylko
z dobrymi rzeczami?
Nakładam kurtkę, drżącą dłonią przekręcając klucz w zamku. Schodzę wolno po schodach, przez okno na klatce schodowej widzę samochód mojego klienta. Waham się jeszcze chwilę zanim otworzę drzwi. Wychodzę.
Podchodzi do mnie. Przystojny, zadbany, bogaty.
- Cześć Minnie. – uśmiecha się, a mi coś przewraca się w żołądku.
- Dzień dobry. – odpowiadam, siląc się na normalny ton.
- Wsiadaj. – otwiera mi drzwi, gestem dłoni zapraszając do auta.
- Najpierw pieniądze. – mówię, przypominając sobie słowa mojego alfonsa.
- Jak nie będzie chciał ci zapłacić, zadzwonisz do mnie. Powiedz mu, że bez kasy nic nie będziesz robił.
- Ale…
- Coś ci nie pasuje? To nasz najlepszy klient!
- Ale powiedziałeś, że to zała…
- Milcz! – dłoń mojego szefa wylądowała na moim policzku. Nigdy mnie nie uderzył…
- Dostaniesz po skończonej robocie. – pewny siebie podnosi brodę i patrzy się na mnie
z wyższością.
- Chcę dostać zaległą wypłatę. Inaczej wracam do domu. – mówię, próbując brzmieć zdecydowanie.
- Chyba sobie kpisz. – podchodzi do mnie, łapiąc mój podbródek w swoją dłoń. Patrzy się na mnie, a na jego ustach wykwita złośliwy uśmieszek. – Taka ładna buźka… - kciukiem gładzi mnie po policzku, a ja mimowolnie wzdrygam się. – Szkoda by było ją zeszpecić…
O czym on mówi?! Odsuwam się od niego, w panice wystukując numer mojego alfonsa. Cyferki latają mi przed oczami, a dłonie drżą tak mocno, że nie mogę w nie trafić.
- Co robisz? – wyszarpuje telefon z mojej ręki, podchodząc do mnie. Blisko. Za blisko. Jego oczy błyszczą się, a ja wiem, że muszę uciekać, lecz nogi nie chcą mnie słuchać. Kiedy łapie mnie za włosy, wyszarpuję się, czując lekki ból wyrywanych kosmyków. Biegnę. Biegnę co chwila odwracając się do tyłu. Boję się, tak bardzo się boję. Nie wiem, czy to zmęczenie, czy strach, mam wrażenie, że śnię. Że uciekam, będąc ciągle w tym samym miejscu. Odwracam się do tyłu, a on jest tak blisko. Czerwony ze złości,
w rozpiętej koszuli. Krztuszę się własną śliną. Tak bardzo się boję…
Czuję jak coś ciągnie mnie do tyłu. Potem jest tylko ból.
Gdy się budzę, czuję smak betonowych płyt. Czuję silne dłonie na plecach, przytwierdzające mnie do zimnego chodnika i jego, wsuwającego się we mnie szybko. Tak bardzo boli… Na udach czuję ciepło. Nie wiem, czy to sperma, czy krew, która cieknie
z mojego nosa. Ból. Jest wszędzie. We mnie, w moim ciele, w zrezygnowaniu i strachu. Próbuję podnieść się na kolana, lecz on popycha mnie z powrotem na beton. Uderzam głową o chodnik, czując jego gorący oddech na karku.
- Chciałeś zapłaty Minnie, nie podoba ci się? – nachyla się nade mną i pyta.
Szlocham, nie mogąc znieść bólu. Chcę stracić przytomność, obudzić się bez niego. Krzyczę, lecz sam nie wiem co. I tak nikt mnie nie usłyszy. Jest ciemno, a światło latarni razi mnie. Mam wrażenie, że jego penis zaraz mnie rozerwie. Tak bardzo boli…
Gdy kończy, odwraca mnie na plecy. Nie mam siły wstać. Jego twarz rozmywa się gdzieś przede mną, kiedy kopie mnie w brzuch. Błagam, by mnie zostawił, lecz on dalej kopie sprawiając, ze krztuszę się własną krwią.
A potem wszystko znika. Rozmyta twarz znika, a pojawiają się ciepłe ramiona. Czuję jak unoszę się do góry. Może już umarłem? Boję się, lecz nie mam siły protestować. Słyszę czyjś głos. Powtarza moje imię.
- Minnie, Minnie nie bój się. – powtarza te słowa jak mantrę, lecz ja nie umiem. Nie potrafię pozbyć się strachu.
***
- Kim Kibum, nie podałeś jeszcze danych twojej partnerki na studniówkę.
- Proszę pani, w jego przypadku to pewnie będzie partner. – ktoś krzyknął i cała klasa zaczęła się śmiać. Key zacisnął dłonie w pięści, przeklinając w duchu swoje różowe spodnie przez które cała klasa okrzyknęła go pedałem.
- Nie prawda, ja idę z Kibumem. – usłyszał nagle z końca sali. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Siedząca w ostatniej ławce jego najlepsza przyjaciółka, uśmiechała się do niego promiennie.
Z ulgą odwzajemnił uśmiech.
- Bummiee! – dziewczyna uwiesiła się na jego
ramieniu.
Właśnie siedział na stołówce i czekał na Minho, gdy jego partnerka pojawiła się ni stąd ni zowąd.
- Powinieneś mi podziękować. Ocaliłam twój klasowy honor.
- Dziękuję. Pogadamy potem, czekam na kogoś.
- Ale Kibummiee! Przysługa za przysługę?
- O co ci chodzi? – chłopak spojrzał na przyjaciółkę, nic nie rozumiejąc.
- No bo wiesz… - szatynka jakby straciła odrobinę pewności siebie. Usiadła obok niego, bawiąc się swoimi kręconymi długimi włosami. – Mógłbyś… mógłbyś udawać mojego chłopaka? Tylko przez jakiś czas! Na prawdę! Tylko w szkole, nie będę cię do niczego…
- Zgłupiałaś?!
- Nie krzycz, Key, wszyscy się gapią.
- Mam w nosie to, że się gapią. Czy ty do końca już postradałaś zmysły? Przecież wiesz, że podoba mi się Minho!
- A ty nie wiesz przypadkiem, że odrobina zazdrości jeszcze nikomu nie zaszkodziła? – uśmiechnęła się do niego przebiegle, wskazując na bruneta, który od jakiegoś czasu wpatrywał się w nich zaciekawiony.
- No nie wiem…
- Bummie! Gdybym nie powiedziała, że idę z tobą na studniówkę, wszyscy mieli by cię za pedała. Chcesz stać się szkolnym pośmiewiskiem?
- No nie…
- Jak zobaczą, że ze sobą chodzimy, nikt nie będzie mieć wątpliwości co do twojej orientacji. Minho będzie zazdrosny i może wreszcie sam się wykaże, a ja no… wszyscy będą zadowoleni. – zakończyła z uśmiechem.
- Ale nie powiedziałaś mi jeszcze, dlaczego…
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Lecę, pa! – po chwili już jej nie było.
***
Właśnie siedział na stołówce i czekał na Minho, gdy jego partnerka pojawiła się ni stąd ni zowąd.
- Powinieneś mi podziękować. Ocaliłam twój klasowy honor.
- Dziękuję. Pogadamy potem, czekam na kogoś.
- Ale Kibummiee! Przysługa za przysługę?
- O co ci chodzi? – chłopak spojrzał na przyjaciółkę, nic nie rozumiejąc.
- No bo wiesz… - szatynka jakby straciła odrobinę pewności siebie. Usiadła obok niego, bawiąc się swoimi kręconymi długimi włosami. – Mógłbyś… mógłbyś udawać mojego chłopaka? Tylko przez jakiś czas! Na prawdę! Tylko w szkole, nie będę cię do niczego…
- Zgłupiałaś?!
- Nie krzycz, Key, wszyscy się gapią.
- Mam w nosie to, że się gapią. Czy ty do końca już postradałaś zmysły? Przecież wiesz, że podoba mi się Minho!
- A ty nie wiesz przypadkiem, że odrobina zazdrości jeszcze nikomu nie zaszkodziła? – uśmiechnęła się do niego przebiegle, wskazując na bruneta, który od jakiegoś czasu wpatrywał się w nich zaciekawiony.
- No nie wiem…
- Bummie! Gdybym nie powiedziała, że idę z tobą na studniówkę, wszyscy mieli by cię za pedała. Chcesz stać się szkolnym pośmiewiskiem?
- No nie…
- Jak zobaczą, że ze sobą chodzimy, nikt nie będzie mieć wątpliwości co do twojej orientacji. Minho będzie zazdrosny i może wreszcie sam się wykaże, a ja no… wszyscy będą zadowoleni. – zakończyła z uśmiechem.
- Ale nie powiedziałaś mi jeszcze, dlaczego…
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Lecę, pa! – po chwili już jej nie było.
***
Jestem w szpitalu. To wszystko jest jak sen. Twarze
ludzi zlewają się w jedno, jest mi niedobrze. Nie kontrolując swoich
odruchów wymiotuję na bluzkę niosącego mnie mężczyzny.
Lekarze kładą mnie na twardym, szpitalnym łóżku.
- Wyjdzie z tego? – słyszę jego głos. Ma taką miłą, ciepłą barwę…
- Fizyczne obrażenia nie są poważne. Gorzej z psychiką, chłopak został brutalnie zgwałcony. Może nas pan teraz zostawić?
Trzask drzwi. Ktoś usiadł na łóżku.
- Opatrzymy teraz twoje rany. Nie bój się.
Leżę jak kukła. Ból zmniejszył się. Przyzwyczaiłem się do niego. Czuję zapach lekarstw i spirytusu. Na twarzy i brzuchu mam kilka opatrunków. Po chwili czuję zimno
w okolicy odbytu. Jęczę chcąc, by to nieprzyjemne uczucie zniknęło.
- Musisz leżeć spokojnie. Jeżeli będziesz się wyrywał, będzie bardziej bolało.
- Boli… - czuję, jak do oczu znów napływają mi łzy.
Zagryzam zęby na poduszce i czekam.
***
- Jak to w szpitalu? Co mu się stało? Gdzie… Zaraz tam będę!
- Co się stało? Ktoś pobił twoją dziwkę? – prychnął, kończąc herbatę.
Właśnie byli z „ojcem” w trakcie rodzinnego obiadku (szkoda, że nie zaprosił wszystkich swoich chłopców, to dopiero byłoby rodzinnie), kiedy zadzwonił telefon. Jonghyun był już przyzwyczajony do tego, że takie spotkania kończyły się jedzeniem w pojedynkę. Oni wszyscy byli ważniejsi. Oni, nie prawdziwy syn.
- Minnie, Minnie, jak się czujesz? – usłyszał jeszcze, zanim drzwi za jego ojcem się zamknęły.
Chwilę zajęło mu skojarzenie o kogo chodzi. Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. Taemin jest w szpitalu? Co prawda niezbyt go lubił, ale nigdy nie życzył mu czegoś takiego…
Jedzenie nie miało już tego samego smaku.
***
Sufit jest biały. W niektórych miejscach poprzecinany szarymi liniami, świadczącymi o jego starości. W kącie jest wielka pajęczyna. Pewnie jak powieje wiatr, zdmuchnie ją prosto na mnie…
Staram się. Na prawdę staram się nie myśleć. Boję się zamknąć oczy.
***
Stał na szpitalnym korytarzu, wpatrując się bladą postać leżącą na łóżku. Rude włosy Taemina były rozczochrane, a twarz czerwona i napuchnięta. Na prawym policzku miał opatrunek. Opatulony pod samą brodę śnieżnobiałą kołdrą, zdawał się trząść lekko.
Lekarz powiedział Jonghyunowi, że został pobity i brutalnie zgwałcony.
Z wahaniem podszedł do łóżka i usiadł na stołku obok chorego.
- Jak się czujesz? – spytał cicho, do końca nie wierząc, dlaczego przyszedł odwiedzić tego prawie obcego mu chłopaka w szpitalu.
Taemin powoli odwrócił się w jego stronę i zamarł, kiedy go zobaczył. Wyglądał tak, jakby chciał zerwać się z łóżka i uciec.
- Po co przyszedłeś?
- Ja…
- Lubisz patrzeć jak płaczę? Może sam mnie pobijesz?!
W oczach rudowłosego zebrały się łzy. Dolna warga drżała lekko, a dłonie zaciśnięte były na kołdrze. Wyglądał tak niewinnie. Tak młodo. Kiedy patrzył na niego teraz, nie umiał wyobrazić sobie, że robi to, co robi. Zrobiło mu się go żal.
- Jesteś moją dziwką. Martwię się o twój tyłek. – powiedział oschle.
Taemin schylił głowę i jakby skulił się w sobie. Chciał podejść do niego i przytulić jego chude ramiona, jednak stał tam jak idiota patrząc się na niego z wyższością. Jego honor nie pozwalał mu okazać słabości wobec…dziwki.
- Nie mów nic Key. – usłyszał jakchłopak w łóżku szlocha cicho. – Powiedz, że jestem chory. On nic nie wie… Jak tu przyjdzie… Ja…nie chcę go stracić, nigdy nie miałem przyjaciela. Nie powiesz mu? - zapłakane, brązowe oczy spojrzały na niego błagalnie. - Zrobię wszystko, tylko proszę, nie mów mu…
Pewny siebie, najpopularniejszy w szkole Jonghyun pierwszy raz nie wiedział, co powiedzieć. Patrzył się na to dziecko i przez chwilę poczuł się jak potwór. Przecież on sam doprowadzał go do łez, przecież on sam zmuszał go do seksu…
- Nie powiem. – mruknął. – Trzymaj się. – dodał i wybiegł z sali. Serce biło mu dziwnie szybko.
***
- Proszę pana! – wołam lekarza, gdy kończy wieczorny obchód. Mężczyzna przystaje w oczekiwaniu na moje pytanie. – Czy ten…mężczyzna, który mnie przyniósł…
- Jest na korytarzu. Mam go zawołać?
- Tak.
Opieram się o wielkie poduchy i przymykam na chwilę oczy. Staram się uspokoić oddech
i szybko bijące serce.
- Minnie. Dobrze się czujesz? – słyszę znajomy głos. Pan X.? Ale po co on tu...
Otwieram oczy. On siedzi obok mnie na stołku, a brązowe kosmyki przesłaniają mu oczy. Ubrany tylko w zwykły t-shirt bo sweter był brudny. Przeze mnie… Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że skądś znam tę twarz. Kiedy uśmiecha się lekko, mam wrażenie, że kiedyś już widziałem ten uśmiech.
- Nie chciałem, żeby to wyszło w ten sposób. .. – mówi, łapiąc moją dłoń w swoją
i ściskając ją lekko. A ja nic nie rozumiem. Bo skąd pan X. wie, że jestem w szpitalu?
I dlaczego przyszedł? Przecież nie chciał pokazywać swojej twarzy!
- Miło mi cię poznać, Taeminnie. Jestem Onew.
Lekarze kładą mnie na twardym, szpitalnym łóżku.
- Wyjdzie z tego? – słyszę jego głos. Ma taką miłą, ciepłą barwę…
- Fizyczne obrażenia nie są poważne. Gorzej z psychiką, chłopak został brutalnie zgwałcony. Może nas pan teraz zostawić?
Trzask drzwi. Ktoś usiadł na łóżku.
- Opatrzymy teraz twoje rany. Nie bój się.
Leżę jak kukła. Ból zmniejszył się. Przyzwyczaiłem się do niego. Czuję zapach lekarstw i spirytusu. Na twarzy i brzuchu mam kilka opatrunków. Po chwili czuję zimno
w okolicy odbytu. Jęczę chcąc, by to nieprzyjemne uczucie zniknęło.
- Musisz leżeć spokojnie. Jeżeli będziesz się wyrywał, będzie bardziej bolało.
- Boli… - czuję, jak do oczu znów napływają mi łzy.
Zagryzam zęby na poduszce i czekam.
***
- Jak to w szpitalu? Co mu się stało? Gdzie… Zaraz tam będę!
- Co się stało? Ktoś pobił twoją dziwkę? – prychnął, kończąc herbatę.
Właśnie byli z „ojcem” w trakcie rodzinnego obiadku (szkoda, że nie zaprosił wszystkich swoich chłopców, to dopiero byłoby rodzinnie), kiedy zadzwonił telefon. Jonghyun był już przyzwyczajony do tego, że takie spotkania kończyły się jedzeniem w pojedynkę. Oni wszyscy byli ważniejsi. Oni, nie prawdziwy syn.
- Minnie, Minnie, jak się czujesz? – usłyszał jeszcze, zanim drzwi za jego ojcem się zamknęły.
Chwilę zajęło mu skojarzenie o kogo chodzi. Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. Taemin jest w szpitalu? Co prawda niezbyt go lubił, ale nigdy nie życzył mu czegoś takiego…
Jedzenie nie miało już tego samego smaku.
***
Sufit jest biały. W niektórych miejscach poprzecinany szarymi liniami, świadczącymi o jego starości. W kącie jest wielka pajęczyna. Pewnie jak powieje wiatr, zdmuchnie ją prosto na mnie…
Staram się. Na prawdę staram się nie myśleć. Boję się zamknąć oczy.
***
Stał na szpitalnym korytarzu, wpatrując się bladą postać leżącą na łóżku. Rude włosy Taemina były rozczochrane, a twarz czerwona i napuchnięta. Na prawym policzku miał opatrunek. Opatulony pod samą brodę śnieżnobiałą kołdrą, zdawał się trząść lekko.
Lekarz powiedział Jonghyunowi, że został pobity i brutalnie zgwałcony.
Z wahaniem podszedł do łóżka i usiadł na stołku obok chorego.
- Jak się czujesz? – spytał cicho, do końca nie wierząc, dlaczego przyszedł odwiedzić tego prawie obcego mu chłopaka w szpitalu.
Taemin powoli odwrócił się w jego stronę i zamarł, kiedy go zobaczył. Wyglądał tak, jakby chciał zerwać się z łóżka i uciec.
- Po co przyszedłeś?
- Ja…
- Lubisz patrzeć jak płaczę? Może sam mnie pobijesz?!
W oczach rudowłosego zebrały się łzy. Dolna warga drżała lekko, a dłonie zaciśnięte były na kołdrze. Wyglądał tak niewinnie. Tak młodo. Kiedy patrzył na niego teraz, nie umiał wyobrazić sobie, że robi to, co robi. Zrobiło mu się go żal.
- Jesteś moją dziwką. Martwię się o twój tyłek. – powiedział oschle.
Taemin schylił głowę i jakby skulił się w sobie. Chciał podejść do niego i przytulić jego chude ramiona, jednak stał tam jak idiota patrząc się na niego z wyższością. Jego honor nie pozwalał mu okazać słabości wobec…dziwki.
- Nie mów nic Key. – usłyszał jakchłopak w łóżku szlocha cicho. – Powiedz, że jestem chory. On nic nie wie… Jak tu przyjdzie… Ja…nie chcę go stracić, nigdy nie miałem przyjaciela. Nie powiesz mu? - zapłakane, brązowe oczy spojrzały na niego błagalnie. - Zrobię wszystko, tylko proszę, nie mów mu…
Pewny siebie, najpopularniejszy w szkole Jonghyun pierwszy raz nie wiedział, co powiedzieć. Patrzył się na to dziecko i przez chwilę poczuł się jak potwór. Przecież on sam doprowadzał go do łez, przecież on sam zmuszał go do seksu…
- Nie powiem. – mruknął. – Trzymaj się. – dodał i wybiegł z sali. Serce biło mu dziwnie szybko.
***
- Proszę pana! – wołam lekarza, gdy kończy wieczorny obchód. Mężczyzna przystaje w oczekiwaniu na moje pytanie. – Czy ten…mężczyzna, który mnie przyniósł…
- Jest na korytarzu. Mam go zawołać?
- Tak.
Opieram się o wielkie poduchy i przymykam na chwilę oczy. Staram się uspokoić oddech
i szybko bijące serce.
- Minnie. Dobrze się czujesz? – słyszę znajomy głos. Pan X.? Ale po co on tu...
Otwieram oczy. On siedzi obok mnie na stołku, a brązowe kosmyki przesłaniają mu oczy. Ubrany tylko w zwykły t-shirt bo sweter był brudny. Przeze mnie… Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że skądś znam tę twarz. Kiedy uśmiecha się lekko, mam wrażenie, że kiedyś już widziałem ten uśmiech.
- Nie chciałem, żeby to wyszło w ten sposób. .. – mówi, łapiąc moją dłoń w swoją
i ściskając ją lekko. A ja nic nie rozumiem. Bo skąd pan X. wie, że jestem w szpitalu?
I dlaczego przyszedł? Przecież nie chciał pokazywać swojej twarzy!
- Miło mi cię poznać, Taeminnie. Jestem Onew.
Zwaliłam sobie cały rozdział, bo przeczytałam najpierw ostatnie parę zdań... Jestem idiotką ... Cóż, później będę się użalała. Powiem ci, że totalnie się tego nie spodziewałam! Jakby tak spojrzeć - brakowało tylko Onew, ale i tak... totalne zaskoczenie. Po za tym - wczoraj wchodziłam na wszystkie znane mi blogi i szukałam czegoś nowego i niczego nie znalazłam... A najbardziej chciałam nowy rozdział ,,Brudnych Tajemnic". Dziękuję :D
OdpowiedzUsuńTaki zarąbisty rozdział :D Warto było czekać, oj warto... Kiedy następny? Ciekawość mnie zżera! Nie wiem jak opisać moje uczucia słowami... Tworzysz coś wspaniałego. Kocham to jak piszesz, twoje opowiadania, a to w szczególności. Chcę więcej! Jak najszybciej :) Życzę weny.
Pozdrawiam ;3
P.S. Fajny szablon. Bardzo mi się podoba :)
Świetne. :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Uwielbiam takiego Tae. Jest biedny, ale przez to mam ochotę go przytulić. :P Coś czuję, że za niedługo zacznie się rozwiać wątek MinKey. Tego już totalnie nie mogę się doczekać. :D
OdpowiedzUsuńWoooooooo , nie wiem co powiedzieć .o.
OdpowiedzUsuńOnew panem X.? .o.
No tak, mogłam się poniekąd spodziewać, mówiłaś, że lubisz OnTae xd
Ale Ty poniewierasz tego Tae w tym opowiadaniu ;-; Jjong! W końcu zaczął mieć trochę uczuć '~'
Hmm... Onew był zakochany w Taesunie, czy coś źle zapamiętałam z poprzedniego rozdziału? '~'
Ciekawe, cieekawe jak to pociągniesz dalej ^^
Weny :D
~Di
GENIALNE. Nawet nie wiem, od czego mam zacząć. Naprawdę. Pobicie i zgwałcenie Taemina strasznie mną wstrząsnęło. Uh, później reakcja Jonghyuna, później pan X, Onew, wiedziałam! I po prostu za dużo uczuć jak na jeden rozdział, jednak kocham Cię całym sercem i bardzo dziękuję za tak emocjonujący part. Jacie, będę go przeżywała jeszcze dłuuugo. Idę przeczytać jeszcze raz *^*
OdpowiedzUsuńHwaiting, unni! <3
Kei-chan.
Jacie, czytam jeszcze raz i ryczę Q.Q
UsuńOnew ?! *~~~~*
OdpowiedzUsuńUhh. Co ty robisz Taeminowi ? TTqTT
przynajmniej Jong ma jakies uczucia. ~ Czekam na next. (:
O kurde! Wooo... szok! ^^ Ale, że Onew? Onew? Dla mnie to taki forever alone ;P noo ew. on i kurczaki ;D
OdpowiedzUsuńTego to się nie spodziewałam. Biedny Minnie -.-
Teraz, to czekam z niecierpliwością na kolejny ^^
Co gdzie jak kiedy?1 o.O Maskara...biedny Minnie. Prawie się popłakałam...No wiedziałam zę to Onew no wiedziałam! xD A już myślałam że uratował go Jonghyun....taka mała nadzieja...;( No nic! Czekam na kolejny rozdział :D Hwaiting!
OdpowiedzUsuńG.G
love-is-still-love.blogspot.com
i-love-you-monkey.blogspot.com
Dosłownie, jak przeczytałam ostatnie zdanie, zrobiłam takie : ŁOOOOO...
OdpowiedzUsuńTak, teraz czuję, że to dopiero początek..Nie wiem jak ty to robisz, że człowieka ze smutku potrafi skręcać serce, ale dosłownie robiło mi się niesamowicie żal Taemina przez cały czas...
Teraz dodatkowo zaczęłam martwić się o MinKey. Znowu czuję to samo co przy Replay, moje serce nie wytrzymuje, haha.....
Mam nadzieję, że wraz z nowym rokiem trzymać cię również będzie wena! I wszystkiego najlepszego :D~ Powodzenia ^^
ONEW?! Zaskoczyłaś mnie.... YAH~ ONEW! To będzie na prawdę... Onew...
OdpowiedzUsuńA przechodząc do Jjonga, to ciesze się że ma wyrzuty sumienia. Powinien mieć! Czekam na dalszą akcje, a tego idiotę który zgwałcił Tae z chęcią bym zabiła!
Pozdrawiam, Kasumi Kuno ♥
Tak bardzo czekam na następne rozdziały ;_;
Widzę, że nie jestem osamotniona w swojej reakcji, bo na koniec również byłam zaskoczona, że pan X to Onew.... Onew, Onew, Onew, jej, ale dobrze, że to on. Zawsze kojarzył mi się z czułością, a Taeminowi jej brakuje. No i ten mały promyk nadziei w postaci wizyty Jonghyuna w szpitalu. Hmm, a zabić nie mam Cię za co. Fakt, gwałt był brutalny, ale cóż, widocznie potrzebny żeby niektórzy (Jjong) coś zrozumieli. No i jak byśmy Cię zabili, to nie byłoby wiadomo co dalej, a ja chcę bardzo wiedzieć. :)
OdpowiedzUsuńWow *_______*
OdpowiedzUsuńCudowne! To opowiadanie jest genialne.
Pan X to Onew.!! Yayaya!
Boże boże boże!
Nie umiem opisać emocji jakie teraz we mnie drzemią!
Hwaiting!
wiedziałam, wiedziałam, wiedziałaaaam <3
OdpowiedzUsuńnie mogę wysiedzieć na łóżku, nosi mnie normalnie z podniecenia. czuj się zobowiązania do szybkiego napisania następnego rozdziału *-*
nie żałuję, że wróciłam. dziękuję <3
~ Miyu <3
ŻE NIBY ONEW? sfbdjgbvdfjgb.
OdpowiedzUsuńomg. Idę czytać dalej.