Jakoś tak...2Minowo ostatnio.
------------------------------------
Tytuł: Na zawsze
Pairing: 2Min
Gatunek: AU,angst,fluff
Rating: brak ograniczeń
Jedna chwila w której wszystko się skończyło.
Płakałem. Po policzkach ciekły mi łzy, mocząc moje drżące, spierzchnięte wargi. Okryłem się kołdrą i schowałem pod materiał. Nie chciałem, by mnie widzieli, jeżeli ja nie mogłem ich zobaczyć. Czułem się nagi. Czułem się bezbronny i… ślepy. Byłem rozbity. Byłem rozczarowany i załamany. Nie chciałem tego całego cyrku. Sztucznego zainteresowania i opiekuńczości wszystkich wokół. Słów, że wszystko będzie dobrze. Nie będzie. Już nigdy nic nie będzie dobrze. Już nigdy nic nie będzie takie samo…
Nic nie widzę. Zagryzam zęby na pięści, tłumiąc szloch. W szpitalnym pokoju panuje cisza, a ja mam wrażenie, że oni wszyscy gapią się na mnie. Że plotkują. Śmieją się. Pokazują palcem. Chcę zniknąć.
***
Uścisnął moją rękę mocno i pewnie. Skóra była ciepła i gładka. Przez chwilę zapragnąłem trzymać tę dłoń, by mieć choć namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Zaraz jednak dotarło do mnie, po co przyszedł. Odwróciłem głowę, czując na policzkach kolejne łzy.
Usłyszałem jego głęboki głos. Nazywał się Minho i miał być moim opiekunem. Usiadł obok mnie na łóżku. Poczułem jak materac delikatnie się zapada pod jego ciężarem. Dzrzwi trzasnęły. Zostaliśmy sami.
- Chciałbyś pójść na spacer? Jest świetna pogoda na lody. – zapytał tak po prostu.
Przez chwilę nie wiedziałem, co robić. Nie usłyszałem od niego żadnego wszystko będzie dobrze. Nie usłyszałem jak się czujesz? Musi ci być ciężko. Po prostu złapał mnie za rękę i pomógł mi wstać z łóżka. Zacisnąłem palce na jego dłoni. Serce nagle przyśpieszyło swoje bicie. Nie wiedziałem dlaczego. Ze strachu? Bałem się, jak teraz będzie wyglądał świat?
Usiedliśmy na ławce.
- Zaraz wracam. Kupię lody.
Siedziałem tam, bojąc się ruszyć choćby o centymetr. Jakbym śnił. Jakbym oglądał film i nagle zepsuł się obraz. Czułem na policzkach promienie letniego słońca. Zwróciłem głowę w tamtą stronę. Już nie potrzebowałem okularów przeciwsłonecznych. Ciepło słońca wnikało w moje ciało. Drgnąłem, gdy usłyszałem kroki chłopaka. Podał mi loda,
a ja wyciągnąłem rękę w jego stronę, wkładając palce w zimną masę.
Jęknąłem cicho, ze wstydu. Zagryzłem wargę. Czy naprawdę było aż tak źle?
On nic nie powiedział. Po prostu wytarł moją rękę chusteczką i podsunął loda pod moje usta. Polizałem nieśmiało, czując na języku słodki smak. Czułem się jak dziecko.
- Śmiało. – zaśmiał się. Nienawidziłem jego śmiechu. To dlatego, że ja już nie umiałem się śmiać?
- Nie traktuj mnie jak dziecko. – mruknąłem.
- Strasznie jesteś kapryśny. Ja zawsze chciałem, żeby ktoś mnie pokarmił. Jestem trochę leniwy. – znów ten śmiech. Perlisty. Niemal widziałem ten błysk w jego oczach.
No tak… mogłem to sobie tylko wyobrażać.
Drgnąłem, gdy kciukiem starł resztki loda z moich warg. Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, lecz nadal milczałem. Chciałem zadać mu tyle pytań, lecz nie miałem odwagi. Już nie.
***
Nie mogłem zasnąć. I tak wszystko było czarne. Noc była dwadzieścia cztery godziny na dobę. Siedziałem na tym cholernym szpitalnym łóżku i nie mogłem odpędzić się od tysiąca myśli, napływających do mojej głowy. O zdjęciach, które uwielbiałem robić. O tańcu. O tym wszystkim, co kochałem.
Płakałem. Po policzkach ciekły mi łzy, mocząc moje drżące, spierzchnięte wargi. Okryłem się kołdrą i schowałem pod materiał. Nie chciałem, by mnie widzieli, jeżeli ja nie mogłem ich zobaczyć. Czułem się nagi. Czułem się bezbronny i… ślepy. Byłem rozbity. Byłem rozczarowany i załamany. Nie chciałem tego całego cyrku. Sztucznego zainteresowania i opiekuńczości wszystkich wokół. Słów, że wszystko będzie dobrze. Nie będzie. Już nigdy nic nie będzie dobrze. Już nigdy nic nie będzie takie samo…
Nic nie widzę. Zagryzam zęby na pięści, tłumiąc szloch. W szpitalnym pokoju panuje cisza, a ja mam wrażenie, że oni wszyscy gapią się na mnie. Że plotkują. Śmieją się. Pokazują palcem. Chcę zniknąć.
***
Uścisnął moją rękę mocno i pewnie. Skóra była ciepła i gładka. Przez chwilę zapragnąłem trzymać tę dłoń, by mieć choć namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Zaraz jednak dotarło do mnie, po co przyszedł. Odwróciłem głowę, czując na policzkach kolejne łzy.
Usłyszałem jego głęboki głos. Nazywał się Minho i miał być moim opiekunem. Usiadł obok mnie na łóżku. Poczułem jak materac delikatnie się zapada pod jego ciężarem. Dzrzwi trzasnęły. Zostaliśmy sami.
- Chciałbyś pójść na spacer? Jest świetna pogoda na lody. – zapytał tak po prostu.
Przez chwilę nie wiedziałem, co robić. Nie usłyszałem od niego żadnego wszystko będzie dobrze. Nie usłyszałem jak się czujesz? Musi ci być ciężko. Po prostu złapał mnie za rękę i pomógł mi wstać z łóżka. Zacisnąłem palce na jego dłoni. Serce nagle przyśpieszyło swoje bicie. Nie wiedziałem dlaczego. Ze strachu? Bałem się, jak teraz będzie wyglądał świat?
Usiedliśmy na ławce.
- Zaraz wracam. Kupię lody.
Siedziałem tam, bojąc się ruszyć choćby o centymetr. Jakbym śnił. Jakbym oglądał film i nagle zepsuł się obraz. Czułem na policzkach promienie letniego słońca. Zwróciłem głowę w tamtą stronę. Już nie potrzebowałem okularów przeciwsłonecznych. Ciepło słońca wnikało w moje ciało. Drgnąłem, gdy usłyszałem kroki chłopaka. Podał mi loda,
a ja wyciągnąłem rękę w jego stronę, wkładając palce w zimną masę.
Jęknąłem cicho, ze wstydu. Zagryzłem wargę. Czy naprawdę było aż tak źle?
On nic nie powiedział. Po prostu wytarł moją rękę chusteczką i podsunął loda pod moje usta. Polizałem nieśmiało, czując na języku słodki smak. Czułem się jak dziecko.
- Śmiało. – zaśmiał się. Nienawidziłem jego śmiechu. To dlatego, że ja już nie umiałem się śmiać?
- Nie traktuj mnie jak dziecko. – mruknąłem.
- Strasznie jesteś kapryśny. Ja zawsze chciałem, żeby ktoś mnie pokarmił. Jestem trochę leniwy. – znów ten śmiech. Perlisty. Niemal widziałem ten błysk w jego oczach.
No tak… mogłem to sobie tylko wyobrażać.
Drgnąłem, gdy kciukiem starł resztki loda z moich warg. Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, lecz nadal milczałem. Chciałem zadać mu tyle pytań, lecz nie miałem odwagi. Już nie.
***
Nie mogłem zasnąć. I tak wszystko było czarne. Noc była dwadzieścia cztery godziny na dobę. Siedziałem na tym cholernym szpitalnym łóżku i nie mogłem odpędzić się od tysiąca myśli, napływających do mojej głowy. O zdjęciach, które uwielbiałem robić. O tańcu. O tym wszystkim, co kochałem.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że szlocham głośno. Świadomość, że już nigdy nie będę mógł robić tego wszystkiego, przytłaczała tak
bardzo, że miałem ochotę umrzeć. Zacząłem krzyczeć. Uderzać w poduszki,
materac, w ścianę. Chciałem się obudzić. Po prostu otworzyć oczy i znów
zobaczyć słońce. Dlaczego się nie budziłem?!
- Ciii… - spokojny głos Minho i jego ramiona, otulające mnie mocno. Jego serce bijące szybko i głośno. Słyszałem. Czułem jego zapach i gorący oddech, który muskał moje policzki. Poddałem się. – Minnie… nie możesz się poddawać. Musisz zacząć żyć na nowo.
- Nic nie rozumiesz! – krzyknąłem, odpychając go od siebie. – Nie rozumiesz, jak to jest mieć świadomość, że twoje marzenia już nigdy się nie spełnią! Że… że już nigdy… - głos mi się załamał. Znów poczułem jego ramiona. Kazałem mu odejść. Nienawidziłem go. Nienawidziłem tego, że widzi.
***
Cisza. Za oknem słychać kościelne dzwony, jest więc południe. Głowa pulsuje mi niemiłosiernie. Chce mi się pić, ale boję się wstać. Chciałem zawołać Minho, lecz przypomniałem sobie, że przecież go wygoniłem…
Byłem głupkiem, mając nadzieję, że jednak wróci? Przecież zajmował się tysiącami chłopców takich jak ja. Na pewno jest przyzwyczajony. Dlaczego nie przyszedł?
Miałem wrażenie, jakbym pogrążył się w tej ciemności. Jeszcze bardziej.
Wstałem i niepewnie, potykając się, doszedłem do drzwi. Nie wiedziałem, gdzie iść. Stawiałem wolno kroki, mając na ustach jego imię. Czy on nie wie, co to odpowiedzialność?! Jak mógł mnie tak zostawić? Poczułem złość. Bez sensu. To wszystko jest bezsensu.
Nagle ktoś mnie potrącił. Upadłem, czując ból rozchodzący się po moim ciele.
- Minnie! – chciałem wstać. Upadłbym znowu, gdyby nie znajome ramiona Minho.
Nic nie powiedziałem. Po prostu przytuliłem się do niego, a on przygarnął mnie do siebie. Blisko. Tak blisko, że czułem jak szybko bije mu serce. I tak, żeby on mógł poczuć bicie mojego.
Nie wiem, dlaczego biło tak szybko. Bałem się, ze znowu będę sam? Sam w tej ciemności…
***- Ciii… - spokojny głos Minho i jego ramiona, otulające mnie mocno. Jego serce bijące szybko i głośno. Słyszałem. Czułem jego zapach i gorący oddech, który muskał moje policzki. Poddałem się. – Minnie… nie możesz się poddawać. Musisz zacząć żyć na nowo.
- Nic nie rozumiesz! – krzyknąłem, odpychając go od siebie. – Nie rozumiesz, jak to jest mieć świadomość, że twoje marzenia już nigdy się nie spełnią! Że… że już nigdy… - głos mi się załamał. Znów poczułem jego ramiona. Kazałem mu odejść. Nienawidziłem go. Nienawidziłem tego, że widzi.
***
Cisza. Za oknem słychać kościelne dzwony, jest więc południe. Głowa pulsuje mi niemiłosiernie. Chce mi się pić, ale boję się wstać. Chciałem zawołać Minho, lecz przypomniałem sobie, że przecież go wygoniłem…
Byłem głupkiem, mając nadzieję, że jednak wróci? Przecież zajmował się tysiącami chłopców takich jak ja. Na pewno jest przyzwyczajony. Dlaczego nie przyszedł?
Miałem wrażenie, jakbym pogrążył się w tej ciemności. Jeszcze bardziej.
Wstałem i niepewnie, potykając się, doszedłem do drzwi. Nie wiedziałem, gdzie iść. Stawiałem wolno kroki, mając na ustach jego imię. Czy on nie wie, co to odpowiedzialność?! Jak mógł mnie tak zostawić? Poczułem złość. Bez sensu. To wszystko jest bezsensu.
Nagle ktoś mnie potrącił. Upadłem, czując ból rozchodzący się po moim ciele.
- Minnie! – chciałem wstać. Upadłbym znowu, gdyby nie znajome ramiona Minho.
Nic nie powiedziałem. Po prostu przytuliłem się do niego, a on przygarnął mnie do siebie. Blisko. Tak blisko, że czułem jak szybko bije mu serce. I tak, żeby on mógł poczuć bicie mojego.
Nie wiem, dlaczego biło tak szybko. Bałem się, ze znowu będę sam? Sam w tej ciemności…
Opowiedziałem mu wszystko. O zdjęciach, o tańcu, o wszystkich moich występach, nagrodach, marzeniach. Chyba potrzebowałem potwierdzenia. Słów tak Taemin, musisz o tym zapomnieć, to już nie wróci. Zacznij żyć na nowo. Nic takiego nie usłyszałem. Minho tylko słuchał, a jego dłoń lekko gładziła mnie po policzku.
- Jesteś śliczny. – powiedział któregoś dnia, a ja poczułem, jak się rumienię.
- Powiesz mi, jak wyglądasz? – spytałem cicho. Było mi tak bardzo głupio…
- Sam zobacz. – szepnął, kładąc moją dłoń na swojej twarzy. Poczułem pod opuszkami lekki zarost. Duże oczy i gładką skórę. Dotknąłem jego ust, które uchyliły się lekko. Były wilgotne i miękkie. Zaschło mi w gardle. Nie wiem dlaczego nie chciałem zabierać dłoni.
- I co, niezły przystojniak ze mnie, nie? – zaśmiał się, a ja odważyłem się uśmiechnąć. Pierwszy raz od wypadku.
***
- To nie jest dobry pomysł…
Bałem się. Wiedziałem, że jak wejdę do środka, to już nie będzie to samo. Nie chciałem się zawieść. Muzyka dudniła głośno, a moje ciało było jak z drewna. Jakbym zapomniał, jak się tańczy. Minho objął mnie i popchnął w kierunku dźwięków. Przełknąłem ślinę.
- Nie wszystko co inne musi być złe. – powiedział, zanim weszliśmy. Potem czułem tylko uścisk jego dłoni. Prowadził mnie gdzieś. Przeciskaliśmy się pomiędzy tłumem. Było gorąco i duszno, jednak ja czułem jak po plecach przebiegają mi zimne dreszcze.
Przystanęliśmy. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, zaczynając kołysać się do rytmu. Przez chwilę po prostu stałem jak kołek. Nie byłem w stanie się ruszyć. Lecz chyba nigdy nie przestanę tego kochać. Podświadomie pragnąć tańca. Tej energii, szczęścia które cię wypełnia w tym momencie.
Złapałem się jego ramion, zaczynając tańczyć. Po chwili zapragnąłem więcej, więc po prostu złapał mnie za dłonie, pozwalając na większą swobodę. Śmiałem się, a on obkręcał mnie dokoła. Kręciło mi się w głowie, ale nie chciałem przestawać. Moje ciało decydowało za mnie. Znów byłem tańcem. A Minho był moimi oczami.
W tamtym momencie uwierzyłem, że może być dobrze. Że mogę zacząć żyć na nowo. Bo nie wszystko, co inne jest złe.
***
Siedzieliśmy z Minho na miękkiej kanapie w jego mieszkaniu.
- Pójdę zrobić herbatę. – powiedział, chcąc wstać, lecz przytrzymałem jego nadgarstek.
- Nie zostawiaj mnie. – mruknąłem, przykrywając zarumienione policzki przydługą grzywką.
Wciąż czułem się niepewnie. Cały czas. Nic się nie zmienilo.Chciałem, by był przy mnie cały czas. Bałem się, że sam sobie nie poradzę? Moje serce nadal biło szybko w jego obecności, lecz już nie ze strachu. Miałem wrażenie, że jest dla mnie wszystkim. Moimi oczami, moją duszą, moim…
- Nadal boję się być sam. Minho będziesz ze mną, prawda?
- Oczywiście, Minnie. – poczochrał moje włosy.
- Wiesz, to trochę niesprawiedliwe…
- Co takiego?
- Że ty mnie widzisz, a ja ciebie nie mogę… Niby wiem, że jesteś, ale… - poczułem, jak jego kciuk muska moje usta. Drgnąłem. Wszystkie mięśnie spięły mi się. Nie wiedziałem, co się dzieje.
Minho wstał i zniknął gdzieś na chwilę. Nawet nie protestowałem. Tak głupio…
Gdy wrócił, zawiązał sobie chustkę na oczach. Kazał mi sprawdzić, więc dotknąłem materiału. Faktycznie tam był.
- Teraz ja też nic nie widzę. – powiedział. Poczułem, jak zbliża się do mnie. Jego dłoń muskała moje odkryte ramię. Drugą wplótł w moje palce.
- Minho… co się dzieje? – zapytałem. Nie wiedziałem gdzie jest, co robi. Byłem przerażony, ale i podniecony. Cholernie zdezorientowany.
Gdy poczułem, jak mnie całuje… Nie potrafię tego opisać. Czułem jego miękkie, ciepłe wargi na swoich. Czułem zapach jego perfum, jego oddech, jego ciało przylegające do mojego. Czułem, jakbym widział. Wciąż było mi mało jego dotyku. Oddawałem pocałunek nieśmiało, pierwszy raz w życiu bawiąc się ustami drugiej osoby. Wyciągnąłem dłoń i zanurzyłem w jego gęstej czuprynie. Minho był wszędzie. Miałem wrażenie, że cały przepływa przez moje ciało.
Gdy jego usta zniknęły, jęknąłem zawiedziony. On jednak nadal mnie przytulał. Chciałem zostać tak na zawsze, w jego bezpiecznych ramionach. Chciałem, by był moimi oczami. Bym widział, czując.
- Minho?
- Tak?
- Będziesz ze mną, prawda?
- Oczywiście, Minnie.
- Ale na zawsze?
- Na zawsze.
- Powiesz mi, jak wyglądasz? – spytałem cicho. Było mi tak bardzo głupio…
- Sam zobacz. – szepnął, kładąc moją dłoń na swojej twarzy. Poczułem pod opuszkami lekki zarost. Duże oczy i gładką skórę. Dotknąłem jego ust, które uchyliły się lekko. Były wilgotne i miękkie. Zaschło mi w gardle. Nie wiem dlaczego nie chciałem zabierać dłoni.
- I co, niezły przystojniak ze mnie, nie? – zaśmiał się, a ja odważyłem się uśmiechnąć. Pierwszy raz od wypadku.
***
- To nie jest dobry pomysł…
Bałem się. Wiedziałem, że jak wejdę do środka, to już nie będzie to samo. Nie chciałem się zawieść. Muzyka dudniła głośno, a moje ciało było jak z drewna. Jakbym zapomniał, jak się tańczy. Minho objął mnie i popchnął w kierunku dźwięków. Przełknąłem ślinę.
- Nie wszystko co inne musi być złe. – powiedział, zanim weszliśmy. Potem czułem tylko uścisk jego dłoni. Prowadził mnie gdzieś. Przeciskaliśmy się pomiędzy tłumem. Było gorąco i duszno, jednak ja czułem jak po plecach przebiegają mi zimne dreszcze.
Przystanęliśmy. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, zaczynając kołysać się do rytmu. Przez chwilę po prostu stałem jak kołek. Nie byłem w stanie się ruszyć. Lecz chyba nigdy nie przestanę tego kochać. Podświadomie pragnąć tańca. Tej energii, szczęścia które cię wypełnia w tym momencie.
Złapałem się jego ramion, zaczynając tańczyć. Po chwili zapragnąłem więcej, więc po prostu złapał mnie za dłonie, pozwalając na większą swobodę. Śmiałem się, a on obkręcał mnie dokoła. Kręciło mi się w głowie, ale nie chciałem przestawać. Moje ciało decydowało za mnie. Znów byłem tańcem. A Minho był moimi oczami.
W tamtym momencie uwierzyłem, że może być dobrze. Że mogę zacząć żyć na nowo. Bo nie wszystko, co inne jest złe.
***
Siedzieliśmy z Minho na miękkiej kanapie w jego mieszkaniu.
- Pójdę zrobić herbatę. – powiedział, chcąc wstać, lecz przytrzymałem jego nadgarstek.
- Nie zostawiaj mnie. – mruknąłem, przykrywając zarumienione policzki przydługą grzywką.
Wciąż czułem się niepewnie. Cały czas. Nic się nie zmienilo.Chciałem, by był przy mnie cały czas. Bałem się, że sam sobie nie poradzę? Moje serce nadal biło szybko w jego obecności, lecz już nie ze strachu. Miałem wrażenie, że jest dla mnie wszystkim. Moimi oczami, moją duszą, moim…
- Nadal boję się być sam. Minho będziesz ze mną, prawda?
- Oczywiście, Minnie. – poczochrał moje włosy.
- Wiesz, to trochę niesprawiedliwe…
- Co takiego?
- Że ty mnie widzisz, a ja ciebie nie mogę… Niby wiem, że jesteś, ale… - poczułem, jak jego kciuk muska moje usta. Drgnąłem. Wszystkie mięśnie spięły mi się. Nie wiedziałem, co się dzieje.
Minho wstał i zniknął gdzieś na chwilę. Nawet nie protestowałem. Tak głupio…
Gdy wrócił, zawiązał sobie chustkę na oczach. Kazał mi sprawdzić, więc dotknąłem materiału. Faktycznie tam był.
- Teraz ja też nic nie widzę. – powiedział. Poczułem, jak zbliża się do mnie. Jego dłoń muskała moje odkryte ramię. Drugą wplótł w moje palce.
- Minho… co się dzieje? – zapytałem. Nie wiedziałem gdzie jest, co robi. Byłem przerażony, ale i podniecony. Cholernie zdezorientowany.
Gdy poczułem, jak mnie całuje… Nie potrafię tego opisać. Czułem jego miękkie, ciepłe wargi na swoich. Czułem zapach jego perfum, jego oddech, jego ciało przylegające do mojego. Czułem, jakbym widział. Wciąż było mi mało jego dotyku. Oddawałem pocałunek nieśmiało, pierwszy raz w życiu bawiąc się ustami drugiej osoby. Wyciągnąłem dłoń i zanurzyłem w jego gęstej czuprynie. Minho był wszędzie. Miałem wrażenie, że cały przepływa przez moje ciało.
Gdy jego usta zniknęły, jęknąłem zawiedziony. On jednak nadal mnie przytulał. Chciałem zostać tak na zawsze, w jego bezpiecznych ramionach. Chciałem, by był moimi oczami. Bym widział, czując.
- Minho?
- Tak?
- Będziesz ze mną, prawda?
- Oczywiście, Minnie.
- Ale na zawsze?
- Na zawsze.
;___;
OdpowiedzUsuńto było tak śliczne, delikatne, a zarazem smutne i przejmujące <3
wyjątkowy pomysł. stworzyłaś magię ze słów. coś niesamowitego.
czuję, że nie mam prawa powiedzieć czegokolwiek więcej. <3
Nie mogę nic więcej powiedzieć, jak po prostu- piękne...
OdpowiedzUsuńO jejku! Uwielbiam motywy z niewidomymi ludźmi. To było takie wspaniałe i takie prawdziwe. Zakochałam się.
OdpowiedzUsuńG.G
love-is-still-love.blogspot.com
i-love-you-monkey.blogspot.com
omo~ jakie śliczne! popłakalam sie, tak mnie wzruszyło. Nie wiem co powiedziec!
OdpowiedzUsuńNie dam rady nic więcej napisać oprócz .. łaaaaa *q* jakie cudowne ... zbyt pięknie piszesz jak na moją psychikę *.*
OdpowiedzUsuńJezu. Taemin. Nasz Taemin pozbawiony wzroku. To to samo jak wypadek w biały dzień.
OdpowiedzUsuńTo było przepiękne, fantastyczne.
Nie będę opisywać teraz moich uczuć, ponieważ teraz ryczę i powoli muszę dojść do siebie.
Jesteś najlepsza, Ola.
To jest... Łał. Nie każdy umiałby tak dobrze rozwinąć wątek z chorobą, dlatego większość stara się jakoś omijać te tematy, a Tobie wyszło wprost rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńPrawie płakałam, jesteś genialna, wiesz?
Nawet nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać. Podoba mi się w każdym razie. Bardzo.
Pozdrawiam ~.
Kei-chan.
Jejciu...po prostu brakło mi słów. Nie wiem jak opisać to, co teraz jest w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam takiego opowiadania. Pierwszy raz gdy któryś z nich jest niepełnosprawny i powiem że takie są lepsze. Oczywiście nie chce by naprawdę im się coś stało, ale ta miłość między nimi jest taka prawdziwa. To nie jest to, że spotkali się np. W parku, kocham cię i koniec. Tu jest ta prawdziwa miłość. Gdy mu pomaga, nawet zawiązuje chustę na oczach. Coś pięknego i pierwszy raz mówię, że będę do tego wracać.
~Hira
Ach! To było naprawdę piękne! Kochana~ Nominowałam Cię do Liebster Award na http://marzenia-nee-chan.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!~
Nee-chan
To było śliczne, takie też nawet romantyczne.
OdpowiedzUsuńBardzo odmienne od tego, co do tej pory czytałam na innych blogach.
Dodałam Cię do polecanych i koniecznie muszę nadrobić czytanie Twoich pozostałych notek.
Czekam na nexta z niecierpliwością.
Zapraszam też do mnie (link w nazwie).
Pozdrawiam i weny życzę:)
Hehe...znów zakochałam się w ficku. Informuję o nominacji. Boże nikt się przed tym nie uchroni xD Informacje na blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://love-is-still-love.blogspot.com/
G.G
Umarłam? Powiedz, że nie... Znalazłam się w innym świecie? Proszę, potwierdź... Wszystko przez ten one shot...
OdpowiedzUsuńCholernie się cieszę z takiego zakończenia, bo kiedyś dużo myślałam o podobnej okoliczności (chodzi mi o utratę wzroku) i nie widziałam żadnego pozytywnego wyjścia. Pokazałaś mi je ;) Chyba każdy, kto jest/był w takiej sytuacji jak Tae chciałby znaleźć własnego Minho, który będzie jego oczami. Pięknie napisane.
Jak ja żałuję, że przeczytałam to dopiero dzisiaj... Chyba już sobie tego nie wybaczę :(
Nie potrafię napisać nic więcej... Przepraszam.
Pozdrawiam ;3
Płaczę i nie mogę przestać. Po prostu... Chyba nie dawałam tutaj komentarzy, nie pamiętam, ale te shot tak bardzo mnie ujął... Chciałam kiedyś napisać taki sam. Z 2min, niewidomym Tae. Chciałam wzorować się na mojej niewidomej przyjaciółce, napisać opowiadanie dla niej. Nie miałam weny, ale ty opisałaś to idealnie. Po prostu idealnie. Wszystkie te emocje. Nienawiść, strach i początkowa rozpacz. To jak uczył się na nowo żyć i tego, że wcale nie jest źle. Że wraz ze stratą wzroku życie się nie kończy, a trwa dalej w niego innym świecie. Jego własny, bazowanym na innych zmysłach. Węch, dotyk, słuch. Wszystko zwiększone, wszystko inne, ale nie złe. Minho mu to pokazał. Był jego oczami. Piękne. Po prostu piękne. Siedzę i ryczę do tej pory. Od pierwszego słowa. Po prostu... Idealnie. Składam pokłon, bo temat trudny, a wszystko opisane zostało idealne. Nawet nie patrzę na błędy. Idę dalej płakać. Śliczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Sherleen.